przerwy żadnego
Nadzieją Prokomu na drugą połowę było m.in. to, że do przerwy żadnego punktu nie rzucił David Logan. Czwarty w tym sezonie strzelec Euroligi (ze średnią 15,8 pkt) musiał się w końcu obudzić. I zrobił to już w pierwszej akcji trzeciej kwarty, kiedy trafił po przechwycie. Potem było jeszcze lepiej - Prokom wygrał początek tej części 11:3 i był remis - 49:49! W hali zrobiło się maksymalnie gorąco i nerwowo. Przy wyniku 51:49, Prokom trzy razy rzucał za trzy, mógł wyjść na prowadzenie, ale nie trafiał. W 15. min Olympiakos prowadził już 37:20, a w 17. - 42:25. Gospodarze grali lepiej niż we wtorek, przede wszystkim skuteczniej. Nawet jeden z najlepszych rozgrywających Euroligi Theodoros Papaloukas, który zawsze szuka podań (czasem nawet na siłę) tylko w drugiej kwarcie rzucił 9 pkt. A w Prokomie można było liczyć tylko na Woodsa, który zbierał pod swoim koszem (14 zbiórek w meczu) i trafiał pod drugim. Dopiero, kiedy w końcówce drugiej kwarty, Amerykanin dostał w końcu wsparcie (od Vardy) i kiedy Prokom trafił pierwszą i jedyną w pierwszej połowie trójkę (Ewing), przewaga gospodarzy zmalała (46:38).